piątek, 29 marca 2013

Rozdział 42

Po 15 minutach byliśmy już przed uczelnią. Pożegnałam się z Louisem i kierowałam się w stronę sali, gdzie miały odbyć się wykłady. Na korytarzach było pełno studentów. Mogłam się z tym liczyć, w końcu to Londyn. Szłam korytarzem kiedy wpadła na mnie jakaś dziewczyna.
Dz-Ojejku tak bardzo cię przepraszam. Ostatnio jestem taka zakręcona-powiedziała zbierając zeszysty które wyleciały jej z rąk.
J-Nic się nie stało. Każdemu może się zdarzyć.
Dz- Samanta ?
J-Melanie! Jejku kochana co ty tu robisz?
M-Właśnie zaczynam tu studiować. A ty ?
J-Ja też!
Melanie była naszą przyjaciółką. Moją i Nicoli. Trzy lata temu wyjechała do Angli z rodzicami. Od tamtego czasu kontakt się urwał. Opowiedziałam wszystko dziewczynie jak się tu znalazłam. Okazało się, że jesteśmy nawet w tej samej grupie. Po cztero godzinnych wykładach zaprosiłam dziewczynę do siebie. Musiałyśmy jakoś nadrobić ten stracony czas. Gdy zaszłyśmy do domu moim oczom ukazał się istny bałagan. Kartony od pizzy porozwalane po podłodzę, a z salonu dochodziły głosy chłopców. Myślałam, że uduszę ich na miejscu. Bez chwili zastanowienia wydarłam się na cały dom a już po chwili dwójka stała w przedpokoju.
N-O kochanie już wróciłaś. Co tak szybko?
J-Niall możesz mi wytłumaczyć ten syf. Wczoraj już to przerabialiśmy. Mieliście skończyć z tymi fastfoodami i co ?
L-To moja wina. Ja go do tego namówiłem.
J-Ale on ma swój mózg! A tak właściwie to chciałabym wam przedstawić Mel.
Chłopcy wyszczerzyli swoje zęby i przywitali się z brunetką. Wygoniłam ich do sprzątania, a my udałyśmy się do kuchni na kawę. Rozmawialiśmy dobrą godzinę, dopóki do domu nie wpadli Zayn z Harrym.
H-Chłopaki mam dla was świetną wiadomość!
L-Co znów? Czyżby znów jakaś czterdziestolatka dała ci swój numer?
H-Oj teraz bedziesz mi to do konca życia wypominał ?
Z-Nie słuchajcie. Dzwonili do nas z wytwórni i chcą nakręcić o nas film.
N-To wspaniale.
H-No :) Ale jesteśmy tu też z innego powodu. Trochę zgłodnieliśmy, a Sam napewno coś dobrego upichciła.
N-W kuchni napewno coś znajdziecie.
Już po chwili podlecieli do mnie chłopcy i dali całusa na powitanie. Zayn stanął przy blacie i uważnie przypatrywał się Mel.

< z perspektywy Zayna>
Gdy wpadłem do kuchni zobaczyłem w niej Sami i dziewczynę, która kogoś mi przypominała. Oparłem się o blat i uważnie jej się przypatrywałem.
J-Mel to ty ?
M-Zayn ?
Dziewczyna wstała z krzesła i podbiegła do mnie. Przutuliłem ją do siebie. Z Mel znaliśmy się od kiedy pamiętam. Mieszkaliśmy obok siebie, ale kiedy zmarła jej babcia dziewczyna razem z rodzicami wróciła do Polski, skąd pochodziła. Próbowałem ją pare razy odszukać, jednak nie uzyskałem od niej jakiejkolwiek odpowiedzi. Usieldliśmy wszyscy przy stole i siedzieliśmy tak do późnego wieczora. 

< z perspektywy Louisa>
Wydawało mi się jakbym się znał z Mel od dawna. Dzieczyna była naprawdę prze urocza. Widziałem po minach Nialla, że coś kombinuje, ale postanowiłem się nie wypytywać. Oglądaliśmy razem filmy do 3 w nocy, po czym Mel stwierdziła, że musi już uciekać. Zaproponowałem dziewczynie, że ją odwiozę. Nie wiem czemu, ale bardzo przypominała mi Nicol.

< z perspektywy Sami>
Pożegnaliśmy się z przyjaciółmi i poszliśmy z Niallem spać. Nie czekaliśmy, aż Louis wróci. Chłopak ostatnio stanął na nogi. Myślę, że terapeuta był dobrym pomysłem. Rano obudził mnie budzik, którego zapomniałam wyłączyć. Chciałam przytulić się do Nialla, ale go nie było. Zastałam karteczkę „Kochanie, przestawiłem budzik, bo o 12 wpadną dziewczyny i zabierają Cię na zakupy! Kocham xxx”. No to świetnie. Chwyciłam telefon i wykręciłam numer do Nialla. Dowiedziałam się, że jest u chłopców, bo zaraz udzielają jakiegoś wywiadu. Otworzyłam drzwi do sypialni i powitał mnie Szaszłyk. Poczłapałam do kuchni i zjadłam śniadanie.

Wróciłam do pokoju, wzięłam ciuchy i ruszyłam w stronę łazienki. Ubrałam się w białą bluzkę na ramiączka i spódniczkę w panterkę. Włosy wyprostowałam i lekko natapirowałam. Makijaż zrobiłam lekki. Spakowałam torebkę i usłyszałam dzwonek do drzwi.
D-Sami, to my! Idziemy?!-krzyknęła brunetka.
J-Już, już.
Zamknęłam dom i poszłyśmy do centrum. Doszłyśmy po niecałej godzinie. Chodziłyśmy po sklepach dobrą godzinę, ale zgłodniałyśmy. Zjadłyśmy frytki w Mc’u i ruszyłyśmy dalej.
…5 godzin później…
Zmęczone i obkupione wróciłyśmy do domu. Zaprosiłam dziewczyny na kawę. Otworzyłam drzwi. W domu było bardzo ciemno, aż za ciemno. Zostawiłam torby w przedpokoju i otworzyłam drzwi do salonu. Dziewczyny się uśmiechały, wiedziały co się święci. Na podłodze były porozrzucane płatki róż i świeczki, które wyznaczały trasę.
J-Dziewczyny, o co tu chodzi?
M- Pójdziesz, to się przekonasz.-Mel jak zwykle mi pomogła.
Przeszłam cały dom. Na tarasie zobaczyłam pięknie przystrojony stolik. Wyszłam na zewnątrz. Poczułam dłonie na biodrach.
J-Zrobiłeś to specjalnie.-zaśmiałam się, całując blondyna.
N-W pewnym sensie tak, ale musiałem jakoś odwrócić Twoją uwagę. Posłuchaj, zrobiłem to bo….-uklęknął.- Bo chciałbym zapytać, czy zostałabyś moją żoną, piękną panią Horan?-łzy zaczęły spływać po moich policzkach.
J-Oczywiście, że tak!- Niall wstał i mocno mnie przytulił. Chłopcy wraz z dziewczynami wyszli z domu i zaczęli skakać wokół nas. Kiedy oderwaliśmy się od siebie, chłopak włożył mi na palec, piękny pierścionek.

* kilka lat później*
< z perspektywy Louisa>
M-Kochanie pospiesz się, bo zaraz się spóźnimy, a Sam prosiła, żebyśmy byli szybciej!-usłyszałem głos mojej ukochanej.
Dzisiaj mija rok od kiedy jesteśmy z Mel parą. Co prawda nie czuję do niej tego samego co czułem do Nicol, bo ona była i będzie nie zastąpiona, ale musiałem jakoś żyć bez niej. Dzięki namowom chłopców postanowiłem dać nam szansę i tak wyszło, że razem zamieszkaliśmy. Gdy zeszłem na dół zobaczyłem Mel ubraną w prześliczną kremową sukienkę. Dziewczyna wyglądała w niej olśniewająco. Było mi ciężko, ponieważ wiem, że dzieczyny marzyły o podwójnym ślubie, ale Nikki niestety się go nie doczekała. Dokonaliśmy ostatnich poprawek, wzieliśmy z wazonu bukiet kwiatów i ruszyliśmy w stronę domu państawa młodych.

<z perspektywy Sami>
Dziś mój wielki dzień. Strasznie się denerwuję. Marzyłyśmy z Nikki o wspólnym ślubie, ale jej już nie ma. Przy łóżku stoi nasz wspólne zdjęcie. Zawsze przed snem patrzę na nie i cichutko łkam. Tak bardzo mi jej brakuje, chodź minęły już 4 lata.
Stałam przed lustrem w pięknej, śnieżnobiałej sukni sięgającej do ziemi, białym, długim welonem z piękną fryzurą i makijażem. Brakowało mi tylko jej. Z moich wspomnień wyrwało mnie pukani do drzwi, w których zobaczyłam Alana.
A-Sami, już czas.-uśmiechnął się.
J-Już zaraz zejdę.-powiedziałam cicho. Łzy cisnęły mi się do oczu.
A-Ej, co jest?
J-Brakuje mi jej. Wiem, że minęło tyle czasu, ale nadal nie mogę przestać. Kiedy patrzę na nasze zdjęcie wszystko wraca. Nie zdążyłam jej wszystkiego powiedzieć.
A-Nam też, ale musimy jakoś z tym żyć. Ona zawsze jest z nami, tutaj.-pokazał na serce.-A teraz chodź, wszyscy czekają.
Złapałam Alana pod ramię i powoli udaliśmy się na dół. Chłopak pomógł mi zejść ze schodów. Moi rodzice wraz z rodzicami Nialla stali koło drzwi, zaraz koło nich chłopcy, Danielle, Gabi oraz Mel. Louis poprawiał jeszcze garnitur blondyna.
N-Och Louis! Już jest dobrze!-krzyknął na niego, na co wszyscy się zaśmiali. Louis denerwował się bardziej niż Nialler. Irlandczyk odwrócił się w moją stronę i posłał najcudowniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek

widziałam.
Rodzice dali nam błogosławieństwo i ruszyliśmy do kościoła. Oczywiście wszędzie było pełno paparazzi. Nawet w tak ważny dzień, nie potrafią dać nam spokoju.
Msza, jak to msza. Nic ciekawego się nie działo. Przyszedł moment, na który czekałam od lat.
K; Czy Ty, Niallu, bierzesz tę oto Samanthę za żonę i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że jej nie opuścisz aż do śmierci?
N; Tak.
K; Czy Ty, Samantho, bierzesz sobie tego oto Nialla za męża i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że jej nie opuścisz aż do śmierci?
J; Tak.
K; Ogłaszam was mężem i żoną. Możecie się pocałować.

Nie zwracając uwagi na nic, blondyn wpił się w moje usta, a wszyscy zaczęli głośno krzyczeć i bić brawo. Oderwaliśmy się od siebie i mocno przytuliliśmy. Wyszliśmy z kościoła, zostaliśmy obrzuceni ryżem i drobniakami. Najmłodsi oraz chłopcy (którzy nigdy nie dorosną) pomogli zbierać nam monety. Przyjęliśmy gratulacje i udaliśmy się na przyjęcie.
Chłopcy zaśpiewali nam „Moments” podczas pierwszego tańca. Zabawa była świetna. Był to najwspanialszy dzień w moim życiu.

4 komentarze:

  1. Swietne? To juz koniec czy beda jeszcze czesci?? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oczywiście, że będą! przywiązałyśmy się do bloga i na razie nie mamy zamiaru kończyć :D

      Usuń
  2. I znow sie poplakalam...iech nicole juz wroci tak bardzi mi jej brakuje...przywiązalam sie do niej jak by byla moją siostrą...;'(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zgadzam się z komentarzem powyżej

      Usuń